Wywiad z Jakubem Sawickim o boksie, ruchu i butach. Część 2

Z Jakubem Sawickim, trenerem przygotowania motorycznego kadry seniorek w boksie olimpijskim, a jednocześnie zwolennikiem butów minimalistycznych, spotkałam się online i długo rozmawialiśmy o życiu, zdrowiu i sprawności. Sprawność wiąże się z pracą mojego rozmówcy. Zdrowie można chyba bez obaw nazwać jego pasją. A życie? Wszystkich nas prowadzi mniej lub bardziej krętymi ścieżkami.

Jeśli jesteś tu pierwszy raz, zachęcam do przeczytania pierwszej części wywiadu, który znajdziesz tu: część pierwsza wywiadu

Przychodzi klient do trenera, a trener widzi buty i co mówi?

Zawsze staram się argumentować bardzo merytorycznie, że stopa ma 26 kości i 33 stawy. Mięśni, ścięgien i więzadeł jest łącznie ponad 100. W stopie mamy 200 000 zakończeń nerwowych. To dlatego masaż stóp jest tak przyjemny.

Z perspektywy ewolucyjnej stopa została stworzona po to, żeby nam ułatwiać amortyzację w terenie, bo ten teren przez większą część historii naszego gatunku i ewolucji naszych przodków był nierówny, bardzo nieregularny. Zarówno pod względem sprężystości jak i pod względem pofałdowania. Góry, doły. I właśnie po to ta stopa może wykonywać ruchy pronacji i supinacji, zgięcia i wyprostu, itd. Żeby móc amortyzować. Stopa dawniej miała też być stabilna. Dlatego umiejętność rozszerzenia stopy jest tak ważna.

Możesz powiedzieć coś więcej o stabilności i rozszerzaniu?

Wiele osób myśli, że powinno się zagarniać podłoże stopą poprzez palce. To nie jest do końca dobre rozwiązanie, bo nie daje szerokiej podstawy. Żeby stopa była stabilna, powinniśmy docisnąć do podłoża pierwszą i piątą kość śródstopia i rozszerzać ją. Stopa będzie wtedy stabilna, kiedy będzie miała szeroką podstawę. Zwijanie palców i próba zagarniania podłoża stopami powodują, że powstaje zbyt duży łuk w stopie i kontakt z podłożeniem jest niedostateczny. To wcale nie jest stabilna pozycja.

Co jeszcze – jako trener – mówisz o butach i sprawności stóp?

Mówię o tym, jak bardzo stopy są ważne dla naszego poruszania się po otaczającej nas rzeczywistości Bardzo dużą częścią naszej orientacji w przestrzeni jest kontakt stopy z podłożem. Jeżeli my sobie uniemożliwiamy zbieranie tych informacji motorycznych i zmysłowych przez stopy, to mniej czujemy przestrzeń, mniej potrafimy się w tej przestrzeni odnaleźć. 

Pamiętajmy też, że podczas chodzenia 80% czasu jesteśmy na jednej nodze. Moment, kiedy obie stopy są na podłodze jest bardzo krótki. Jeżeli mamy stabilną, szeroką stopę, która ma silne mięśnie to mniej tej energii wynikającej z chodzenia rozkłada się po niewłaściwych miejscach dając w efekcie ból kolan, bioder czy kręgosłupa. Złe ułożenie stopy może mieć wpływ na resztę sylwetki, bo to stopa jest naszym fundamentem.

W takim razie zacznijmy od podstaw. W artykułach poświęconych chodzeniu boso albo w butach boso często można przeczytać, że do tego trzeba się przygotować. Proponuje się zestawy ćwiczeń. Ja się nie przygotowywałam i nie odczułam tego negatywnie. Nie czytałam wtedy, że trzeba się przygotować, więc się nie przygotowałam, a mimo to bez problemu przesiadłam się stuprocentowo od razu na bosaki. Ciekawa jestem, czy to przygotowanie jest rzeczywiście większości osób potrzebne, czy to raczej oswajanie lęku i oporów. Czy osobom, które trenujesz, doradzałbyś żeby się w jakiś sposób do tego przygotowały? 

Wydaje mi się, że stopniowanie tego dojścia do “pełnej bosości” wynika trochę, tak jak powiedziałaś, z oswajania lęku. Niektórzy mogą też mieć delikatną skórę na stopach. Dla nich to ma sens, bo ktoś mógłby się zniechęcić na przykład, gdyby wszedł w to za szybko, zbyt agresywnie. To sprawa indywidualna, więc myślę, że ja bym po prostu zawsze zaczął od konsultacji z fizjoterapeutą. Dodatkowo, to co na pewno można zrobić na początku, to jest po prostu chodzić boso po domu. Bez klapków, bez kapci. Boso.

To teraz nie wystarczy kupić buty, które same w sobie nie są najtańsze. Teraz trzeba jeszcze pójść do fizjoterapeuty? Próg wejścia staje się coraz trudniejszy do pokonania!

Co do progu wejścia jest taki bardzo ładny cytat, który ja lubię powtarzać: jeżeli ktoś nie ma czasu na zdrowie będzie musiał znaleźć czas na na chorobę

Jest to moim zdaniem kwestia ustawienia sobie odpowiednio priorytetów, ale wiadomo – im ten próg wejścia będzie niższy, tym więcej osób szybciej zacznie. Jedyne, co można robić to po prostu być dobrym przykładem. Fajnie, że ty masz tego bloga, bo to jest też na pewno punkt, na którym można się zaczepić i z którego można czerpać inspiracje.

Wydaje mi się też, że mamy teraz taką tendencję powrotu do natury. Ludzie coraz częściej zwracają się w kierunku przyrody, więc ten ruch będzie rósł. Będzie nas coraz więcej i miejmy nadzieję, że dzięki temu te buty po prostu będą stawały się tańsze. A to ułatwi przesiadkę kolejnym osobom.

A jakie były Twoje pierwsze bosaki?

Pierwsze buty boso, które kupiłem to były sandały firmy Monk Sandals. To jest dość łatwy ruch na start. Jest ciepło, więc i tak będziesz chodzić w sandałach. To może kup bose sandały, które różnią się tylko tym, że mają szerszą podeszwę. Stopa już wtedy zacznie trochę inaczej pracować.

To rzeczywiście dobra rada, zwłaszcza że sandały są zazwyczaj tańsze niż buty np. zimowe. Ale przejdźmy teraz do twojego chodzenia boso, bo to mnie bardzo ciekawi. Powiedziałeś, że pierwsze bosaki, które kupiłeś to były Monk Sandals. Na twoim Instagramie wyczytałam, że wszystko zaczęło się od wyjazdu gdzie chodziliście po lesie boso. Jakie to było doświadczenie? 

Chodzenie boso po trawie jest przyjemne. Jeśli chodzi o trudniejsze nawierzchnie, może jestem dziwny pod tym względem, ale ja właśnie lubię się porywać na takie wyzwania. Nawet, jak gdzieś jest żwir na drodze i małe kamyki, to po nich też chodzę boso. To bodziec dla stopy, który sprawia, że skóra będzie stawała się twardsza. A im ta skóra jest twardsza, tym lepiej będzie znosić trudne powierzchnie. Można nawet uznać, że to jest pewien trening dla skóry stopy, żeby chodzić po coraz bardziej wymagających powierzchniach, które będą tę skórę utwardzały i będą ci dawały większą tolerancję. Ostatnio przerzucaliśmy się z narzeczoną ze zwykłego łóżka na materac futon, żeby spać bliżej ziemi. Jak rozbierałem stare łóżko to stanąłem na gwoździu. Ten gwóźdź wszedł tak z półtora centymetra w głąb mojej stopy. Krew nawet nie poleciała. Nie wiem, czy to kwestia twardości skóry, czy po prostu gwóźdź akurat na nic nie trafił. Ale chodzi o to, że nadepnięcie na ten gwóźdź to nie była jakaś wielka tragedia.

A jeśli chodzi o te moje pierwsze doświadczenia: pojechałem na obóz ruchowy z kolektywem W gruncie ruchu. Ten obóz trwał tydzień. Było lato i oni nas zachęcili do tego, żeby przez ten czas chodzić boso. Przez cały tydzień nie założyłem butów ani na sekundę. 

I powiem Ci, że kiedy założyłem znowu swoje sneakersy moje stopy prawie się do nich nie zmieściły. Wystarczyło 7 dni, żebym poczuł aż taką różnicę. To był pierwszy bodziec do namysłu nad tym tematem.

Za drugim razem chodziłem bez butów 4 dni. Potem, założyłem buty z dość grubą, dwucentymetrową i raczej sztywną podeszwą. Myślałem, że jestem pijany. Nagle stopa straciła te wszystkie informacje sensoryczne, które do tej pory dostawała. Przez pierwszą godzinę trochę traciłem równowagę. Nie mogłem się ustabilizować. To było drugie mocne doświadczenie, które mi dało do myślenia.

A potem kupiłem Monk Sandals i Explorery z Magical Shoes. Potem Merrelle na lato. W tym roku kupiłem sobie pierwsze buty zimowe, też Merrella, z tym że one mają trochę grubszą podeszwę, bo to model trekkingowy na zimę.. 

Chodzisz teraz tylko w bosakach?

Albo boso. Ale raz poszedłem na wesele w garniaku i w pantoflach. Jak zdjąłem te ciasne pantofle po jakichś t 10 godzinach myślałem, że stopy mi eksplodują. Ale i w tych markowych butach sportowych, które trzymam na takie bardziej wyjściowe okazje też mi się ciężko tańczy. Po prostu czuję, że stopa się w nich nie mieści. Czuję dyskomfort. Jak tylko mogę to chodzę w swoich bosych butach. Od dwóch-trzech lat nie kupiłem żadnych butów, które nie są bose. Czasem tylko założę konwencjonalne buty na bardziej oficjalne spotkania, żeby wyglądać bardziej reprezentacyjnie i w konwencji.

A w pracy z klientami, albo w domu jak tylko mogę jestem boso. Kiedy tylko wyjeżdżamna Mazury czy gdzieś w naturę, to od razu zdejmuję buty 

Weźmy typowy dzień. Nie na Mazurach. Dzień, w którym pracujesz i jesteś w Warszawie. Ile czasu spędzasz boso?

Większość dnia. W pracy jestem boso. W domu czasem pracuję przy komputerze, ale jeżeli jestem w domu to też jestem boso. Buty zakładam tylko kiedy gdzieś idę, ale to bose buty. Chyba że idę do Ministerstwa Sportu na spotkanie typu podsumowanie roku, albo na wesele. Wtedy założę konwencjonalne buty. 

A inne nietypowe sytuacje, np. wyjazdy?

Gdziekolwiek jadę, biorę bose sandały, w których chodzę po ośrodku, żeby nie chodzić boso. Chodziłem po różnych ośrodkach sportowych boso, ale się ze mnie śmiali, że jestem jak Cejrowski. Nie przejmuję się tym jednak nadmiernie i gdzie mogę, dalej chodzę boso.

Wesela i sytuacje reprezentacyjne to chyba jeden z trudniejszych tematów, zwłaszcza, że w niektórych firmach i branżach wciąż obowiązuje konkretny dress code. Jakiś czas temu pełniłam reprezentacyjną funkcję na weselu przyjaciółki. Byłam druhną. Mam w szafie jedne buty na obcasie, ale to był pierwszy raz od bardzo dawna, kiedy miałam je na nogach i byłam przerażona. Już miesiąc przed ślubem rozważałam co się może stać i jak to przeżyję. No i przeżyłam. Okazało się, że bez większych problemów. Co ciekawe, dużo gorzej czuję się kiedy zakładam tradycyjne wyjściowe “adidaski”, które sobie zostawiłam. Porządne zamszowe buty od Ecco. Czuję się w tych butach jak na poduszkach, i nie jest to miłe uczucie. Nie wiem gdzie się ten but kończy, a gdzie zaczyna. Czuję się cały czas przechylona, kiedy oczekiwałabym, że będę stać prosto. Jak zakładam wysoki obcas to przynajmniej wiem czego się mniej więcej spodziewać. Takie buty są też sztywniejsze, co paradoksalnie chyba mi pomaga. A te wszystkie miękkie adidaski – bez szans. Trzymałam je na wszelki wypadek, na co ważniejsze okazje, a nie jestem w stanie wyjść w nich z domu. Pozbyłam się już ostatniej pary.

Szpilki powinny być nielegalne! Pięta jest w nich bardzo wysoko, więc łydka jest ciągle w napięciu, stopy są okropnie ściśnięte, a całe ciało jest pochylone w przód więc środek ciężkości jest inaczej ustawiony. Wszystko jest źle w szpilkach. To jest bardzo zły pomysł ludzkości i mam nadzieję, że niedługo będzie w odwrocie, choć na razie jeszcze się chyba na to nie zanosi.

Wracając do bosaków – czy w trakcie swoich zakupów barefootowych miałeś jakieś problemy? Np. z doborem rozmiaru, charakterystyką albo wyglądam buta? 

Pamiętam, że jedne buty musiałem wymienić, bo źle oceniłem rozmiar. To chyba jest największe wyzwanie i firmy różnie je rozwiązują. Np. Monk Sandals sugerują, żeby sobie położyć stopę na kartce, zmierzyć odległość od pięty do palca i policzyć ile to jest centymetrów. Potem możesz wydrukować sobie obrys podeszwy wybranego rozmiaru i upewnić się jeszcze, czy pasuje. Trzeba też pamiętać, by zachować zalecany w takich butach luz. Te wartości mogą się różnić dla różnych producentów, a nawet modeli.

Raz trafiłem też na fałszywą stronę sprzedającą buty firmy Vivo Barefoot. Te buty są dość drogie. To naturalne, że wiele osób szuka najtańszego sprzedawcy, a oni mieli parę za 350 zł. W ten sposób trafiłem na oszustów. Całe szczęście nie podałem im żadnych danych osobowych. Radzę ostrożność, bo ta strona chyba cały czas działa.

No właśnie, ceny.

Początkowo planowałem kupić Vivo Barefoot, ale w końcu kupiłem Merrelle, które są o wiele tańsze i już chyba nie potrzebuję Vivo. Gdyby jednak ktoś zaczął robić te buty tak, żeby bardziej nadawały się na miasto, to naprawdę byłby postęp.

Mogę polecić markę Groundies. Oni skupiają się właśnie na miejskiej stylistyce. Pierwsze kupiłam jakieś 1,5 roku temu i od tamtego czasu oferta znacznie się poszerzyła. Jeśli chodzi o buty eleganckie, to słowacka firma Shapen oferuje już sandałki, baleriny i półbuty idealnie nadające się na wesela, do sukienek i na wielkie wyjścia. Niestety chyba nie mają oferty eleganckich półbutów dla mężczyzn. 

Opowiedziałeś mi już bardzo dużo o tym, jak możesz wpływać na swoich podopiecznych jako trener, ale na koniec chciałabym zapytać czy zauważyłeś, by Twoja przesiadka na bosaki wpłynęła jakoś na Twoje najbliższe otoczenie – przyjaciół, rodzinę?

Na pewno zainspirowałem Justynę, moją narzeczoną, która też właśnie kupiła Merrelle do pracy. Jako trenerka boksu każdego dnia spędza 6-8 godzin w butach. Teraz spędza ten czas w bosych butach, z czego bardzo się cieszę.

Ze znajomych niestety jeszcze nikt się nie przekonał!

Podchodzę do tego tak samo jak do diety i zdrowego trybu życia w ogóle. Chcę być dobrym przykładem, ale nikogo nie ewangelizuję i szczególnie nie namawiam. To mogłoby przynieść odwrotny skutek. Staram się być inspiracją.

Myślę, że tutaj zakończymy. To świetnie podsumowuje także moje podejście do sprawy. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę!

Dzięki!


Jeśli zainteresowało Cię podejście Kuby do sprawności i sportu, zajrzyj na jego profil na Instagramie: @jakubsawicki_.

Agnieszka Wąsowska - Bosaki.pl
O mnie

Cześć, jestem Agnieszka i piszę tego bloga dla Ciebie. Jeśli masz jakieś pytania, na które jeszcze nie odpowiedziałam, napisz komentarz, odezwij się na blogu albo wyślij mi maila. Na pewno odpowiem!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Type Your Keywords: