Z Jakubem Sawickim, trenerem przygotowania motorycznego kadry seniorek w boksie olimpijskim, a jednocześnie zwolennikiem butów minimalistycznych, spotkałam się online i długo rozmawialiśmy o życiu, zdrowiu i sprawności. Sprawność wiąże się z pracą mojego rozmówcy. Zdrowie można chyba bez obaw nazwać jego pasją. A życie? Wszystkich nas prowadzi mniej lub bardziej krętymi ścieżkami.
Agnieszka z Bosaki.pl: Czy w ramach rozgrzewki możesz opowiedzieć czytelnikom bosaki.pl o sobie? Jak trafiłeś w miejsce, w którym jesteś teraz?
Jakub Sawicki: To jest ciekawe, dochodziłem do tego nieco naokoło. W liceum byłem w klasie humanistycznej, mimo że potem pan od biologii często powtarzał, że minąłem się z powołaniem i powinienem być w biol-chemie. Mam tytuł magistra z filologii polskiej ze specjalizacją glotto-dydaktyczną, czyli nauczaniem języka polskiego jako obcego, ale pod koniec studiów polonistyka zaczęła mnie już trochę męczyć. Szukając swojej ścieżki zawodowej, poszedłem na studia podyplomowe z PR na SGH. Zacząłem pracę w agencji PR, ale dość szybko siedzący tryb pracy zaczął mi mocno doskwierać. Nie byłem po prostu przyzwyczajony do tak długiego czasu spędzonego w jednej pozycji – od drugiej klasy podstawówki byłem cały czas w ruchu: piłka nożna, taekwondo, judo, breakdance, balet, trochę lekkoatletyki, jakieś inne sporty walki, crossfit, joga. Kiedy zmęczył mnie 8-godzinny tryb siedzenia przy komputerze i gdy moje serce zaczęło coraz głośniej przekonywać mnie, że to chyba nie jest to, co chcę robić przez resztę życia, zacząłem rozglądać się za innymi możliwościami.
Wtedy poszedłem na pierwszy kurs trenerski i znalazłem pierwszą klientkę. Zacząłem pisać bloga. Byłem na diecie wegańskiej, więc mówiłem o ruchu w kontekście diety wegańskiej, a wtedy oprócz mnie może były dwie, trzy takie osoby w internecie, bo był Damian Parol, który wtedy zaczynał swoją działalność. Był Emil Stanisławski z Vegan Workout i Daria Łukowska. Wtedy otworzyła się Krowarzywa i to w ogóle były chyba pierwsze burgery wegańskie Polsce. To był wielki szał. I tak to się powoli rozkręcało. Blog – nazywał się Plant Punch – na pewno bardzo pomógł mi znaleźć moją niszę. No i tak stałem się trenerem i powoli rozkręcałem się w tym nowym zawodzie. Pierwszy kurs, drugi kurs, trzeci kurs, dużo lektur i samodzielnej eksploracji.
Nie mam ukończonej żadnej uczelni z dziedziny wychowania fizycznego. Na początku miałem trochę kompleks, że brakuje mi wykształcenia, ale im dłużej pracowałem jako trener, tym bardziej zaczynałem rozumieć, że to było pewnego rodzaju błogosławieństwo. Każdy dobry fizjoterapeuta czy trener powie, że po ukończeniu AWF-u i tak potrzebne są dodatkowe kursy, ponieważ spora część wiedzy wyniesionej ze studiów wymaga aktualizacji.
A skąd boks? Wszechświat mi dawał sygnały, że powinienem iść na boks. Ciągle jakieś sygnały, reklamy, opowieści. Przyjaciółka poleciła mi trenerkę i to była właśnie Justyna, moja narzeczona, w której zakochałem się od pierwszego treningu.
Wtedy trenerów przygotowania motorycznego było bardzo mało. Kiedy prowadziłem zajęcia w Żoliborskiej Szkole Boksu, dostałem od trenera Jacka Dymowskiego pierwszą zawodniczkę – Oliwię Toborek, która była zawodniczką kadry narodowej. Kadra miała nowego trenera, Tomka Dylaka, który wkrótce zobaczył, że Oliwka dobrze sobie radzi na treningach siłowych. Potem było pierwsze spotkanie, pierwsze wspólne zgrupowanie. I tak już zostałem w tej kadrze. To fajna historia – długa i kręta, ale jednocześnie bardzo naturalna. Ja po prostu podążałem za swoim wewnętrznym głosem, bardzo uważnie słuchałem swojej intuicji i do tej pory wychodziło mi to na dobre.
Zostańmy przy boksie. Dla mnie boks jest abstrakcyjną dziedziną. Oglądając materiały z treningów, które wrzucasz na Instagram jestem zawsze pod wrażeniem ćwiczeń wykonywanych przez zawodniczki. Ale powiedz, jak to jest z ruchem w boksie. W każdym filmie o boksie można usłyszeć, że najważniejsze są nogi. Jak to właściwie jest?
Boks to dyscyplina szybkościowo-wytrzymałościowa. Ale najpierw ustalmy o czym mówimy. Boks zawodowy i boks olimpijski (amatorski) to nie to samo. Różnica jest taka, że w boksiem zawodowym walczy się raczej na dłuższym dystansie, czyli 8-12 rund. Bije się mniej ciosów. Chodzi się na całych stopach.
Natomiast w boksie olimpijskim chodzi się bardziej na palcach i cały czas się podskakuje, żeby być bardziej reaktywnym, móc się szybciej odbić od podłogi i zmienić swoją pozycję. Różnią się też rękawice. W boksie olimpijskim są większe, mają większą amortyzację, żeby zawodnik musiał uderzać technicznie, wykorzystywać sytuację i trafiać czyste ciosy.
Z kolei boks zawodowy jest bardziej nastawiony na show – rękawice są mniejsze i robią więcej krzywdy.
W pewien sposób przewrotne w boksie jest to, że mamy zagrożenie urazu mózgu, a jednocześnie ten mózg musi być hipersprawny. To dyscyplina, w której musisz bardzo szybko odpowiadać na bodźce. Dodatkowo trening bokserski jest niezwykle wymagający, bo oprócz tego, że że trenujesz technikę musisz też mieć bardzo dobrze rozwinięte różne cechy motoryczne, od szybkości przez wytrzymałość (tlenową i beztlenową), przez siłę, przez moc, przez siłę eksplozywną aż po funkcje poznawcze, ponieważ musisz szybko podejmować decyzje i mieć krótki czas reakcji. Głowa w boksie jest najważniejsza, a na drugim miejscu są właśnie nogi, które muszą być bardzo sprężyste i bardzo szybkie.
Skoro nogi naprawdę są takie ważne, to porozmawiajmy o butach bokserskich. Mają cienkie podeszwy, ale czy przypominają buty boso?
To jest generalnie ciekawe, bo te buty mają cienką podeszwę, więc kontakt z podłogą jest dobry. Muszą też być bardzo lekkie. Ale nie znalazłem jeszcze butów i chyba nie ma takich, które by miały szeroką podeszwę dopasowaną do stopy. Buty bokserskie mają zazwyczaj zwykłe podeszwy, co według mnie wynika z przyzwyczajeń i praw rynku.
Druga ważna cecha butów bokserskich jest taka, że usztywniają staw skokowy.
Mimo że ja jestem przyzwyczajony do bosych butów, to kiedy zakładam na trening takie typowe buty, to aż tak bardzo mi to nie przeszkadza. Spędzam w nich dość krótki czas. I tam nawet to trochę zbicie stopy daje taki efekt, że ona się jakby szybciej odbija. Z drugiej strony, kiedy trenuję w swoich własnych butach boso to też czuję się w nich bardzo dobrze i myślę, że potrzeba jeszcze kilku lat, żeby buty boso się bardziej rozprzestrzeniły i liczę na to że zaczną się pojawiać buty bokserskie z szerszą podeszwą.
Szeroka podeszwa to jednak lepszy pomysł, także pod kątem stabilizacji stopy. Bo kolejna ciekawa sprawa w boksie to, że pozycja jest asymetryczna. Jedna noga stoi bardziej z przodu, a druga bardziej z tyłu. Cały czas przenosisz ciężar ciała między jedną a drugą nogą. Czy bijesz ciosy, czy robisz uniki, ciężar ciała cały czas się przemieszcza. Z tego powodu bardzo ważna w boksie jest umiejętność ustabilizowania się na jednej nodze tak, żeby stopa, kolano i biodro były w jednej linii i żeby głowa z tułowiem też były w miarę w osi. No a jeśli chcemy mieć dobry balans jednonóż to musimy mieć silne stopy.
Dlatego staram się, żeby zawodniczki na treningach siłowych miały już buty bose. A póki nie mają – chcę żeby trenowały bez butów, by umiały dobrze wyczuć stopę. Bardzo dużą uwagę zwracam na to, żeby umieć tę stopę odpowiednio rozszerzyć, tak aby miała trzy punkty podporu: pierwszą kość śródstopia, piątą kość śródstopia i piętę. Czasem w ramach rozruchu prowadzę jogę i uczę takiej jogicznej szerokiej stopy. Joga jest w ogóle przydatna pod kątem boksu, bo tam właśnie też jest dużo pracy na jednej nodze.
Mam holistyczne podejście do zdrowia. Tych elementów jest sporo i staram się ich tak od razu wszystkim nie narzucać. To wymaga czasu. Ale kilka zawodniczek już kupiło buty minimalistyczne i bardzo mnie to cieszy. One już mówią innym dziewczynom, że sobie nie wyobrażają, jak mogły wcześniej trenować w butach z dwucentymetrową pianką zamiast podeszwy. Teraz, kiedy już przerzuciły się na bose buty, łatwiej jest im utrzymać równowagę, bo po prostu lepiej czują podłogę. Zmiana zachodzi. Daję dobry przykład i spokojnie czekam.
Czy zawodniczki mają jakieś problemy z doborem bosaków?
Przede wszystkim mają własne zdanie i silne charaktery.
Innym tematem są ceny. Vivo Barefoot są bardzo drogie, ale polecam zawodniczkom np. Merrelle, które kosztują zdecydowaniemniej.
To też dla mnie fascynujące jak te wszystkie wielkie marki udają w ogóle, że bose buty nie istnieją. I te reklamy Nike, że gość biegnie boso i w ogóle wszystko robi boso, a puenta jest taka, że oni się czują jakby byli boso, bo mają takie super buty Nike. Tylko że te buty nie są super.
Te wszystkie firmy produkujące buty, które, no umówmy się, są bardzo dalekie od bycia butami boso, cienkiej podeszwy, czegokolwiek takiego, sama wiesz… Często kiedy na ulicy mija mnie jakiś biegacz zastanawiam się – co było pierwsze, jajko czy kura. Czy najpierw wyprodukowano buty, które miały wysoką i grubą piętę więc okazało się, że wygodniej w nich biegać właśnie przez piętę, czy może na odwrót: najpierw się okazało, że ludzie mają złą technikę biegu przez brak wiedzy i w odpowiedzi na tę sytuację zaczęto produkować takie buty.
Ludzie nie potrafią biegać?
Wiele osób sądzi, że żeby iść biegać nic nie trzeba umieć. Wystarczy, że założysz strój i pójdziesz biegać. Tak nie jest. Trzeba mieć świadomość jak stawiać kroki. Trzeba wiedzieć, że powinno się biegać przed śródstopie. Nawet do 10 km spokojnie można przebiec cały bieg na śródstopiu. Wtedy skutecznie wykorzystujesz cykl rozciągnięcie-skurcz. To jest po prostu bardziej optymalny sposób na bieganie, ponieważ pozwala wykorzystać energię sprężystą, która jest skumulowana w ścięgnach i powięzi. Dlatego na przykład często Afroamerykanie skaczą wyżej. Mają dłuższe kończyny i dłuższe ścięgno Achillesa, dłuższą łydkę. Przy kontakcie z podłogą i zgięciu grzbietowym stawu skokowego to ścięgno bardzo się wydłuża i jest w stanie oddać więcej tej energii elastycznej.
Porozmawialiśmy o boksie i o bieganiu. Porozmawiajmy o świecie sportu w ogóle. Na Instagramie napisałeś kiedyś, że należałoby spalić wszystkie siłownie i kluby fitness. Nie mogę nie zapytać: jak się odnajdujesz w szeroko rozumianym świecie sportu i jakie masz spostrzeżenia, jeżeli chodzi o obuwie trenerów i zawodników.
Jeden z moich trenerskich autorytetów opowiadał kiedyś, jak po raz pierwszy po skończeniu studiów fizjoterapeutycznych poszedł na siłownię. Wchodzi, rozgląda się i zastanawia się czy to nie jest spisek przeciwko sprawności fizycznej, widząc tych wszystkich ludzi w pozycji siedzącej przy maszynach do izolowanej pracy mięśni. Pozdrawiam w tym miejscu Pawła Krótkiego z BODYWORK!
Jest w tym dużo prawdy. Na szczęście świadomość powoli się zmienia. Popularny jest crossfit, joga, movement, coraz więcej ludzi chodzi na akrobatykę czy gimnastykę sportową. Ale jednak cały czas taka przeciętna osoba kojarzy siłownię przede wszystkim z treningiem kulturystycznym i ćwiczeniami izolowanymi. Od maszyny do maszyny. To trochę ironiczne, że siedzimy w pracy, siedzimy przy posiłkach, siedzimy w toalecie, siedzimy w środkach transportu i siedzimy też w klubie fitness.
W ten sposób nie zyskujesz sprawności, bo sprawność to jest też zdolność koordynacji całego ciała, zdolność integracji ciała. Jesteśmy istotami, które zostały stworzone do tego, żeby stać, żeby chodzić,żeby przemieszczać się na dwóch kończynach a nie do tego, żeby siedzieć przy przyrządach. Tylko u homo sapiens występują mięśnie pośladkowe średnie, znajdujące się na bocznej stronie bioder, które odpowiadają właśnie za stabilizację, żebyśmy się nie przewracali. U większości zwierząt pośladki są głównie prostownikami, nie mają tej funkcji odwodzenia i stabilizacji bocznej, którą my wykształciliśmy w drodze ewolucji właśnie dlatego, że chodzimy na dwóch nogach. Więc jeżeli chodzi o siłownie to ja jestem optymistą, bo jest coraz więcej świadomych trenerów. Jest też coraz więcej szkół i kursów, które zwracają uwagę na ogólną sprawność ruchową, a nie tylko na budowanie masy mięśniowej.
Jeżeli zależy nam na długowieczności i jakościowym życiu to musimy rozwijać siłę mięśniową i dysponować pewną masą mięśniową, ponieważ po 70. roku życia ta siła drastycznie spada – bardzo szybko zaczynamy tracić włókna szybkokurczliwe. Z kolei w prewencji osteoporozy ruch i trening są nawet ważniejsze od tego, ile jesz wapnia. Kiedy mówię o jakościowym życiu mam na myśli, że jako 70-latek nie jestem skazany na fotel, krzyżówki i telewizor, ale mogę samodzielnie zejść po schodach, żeby zrobić sobie zakupy i moje życie społeczne nie jest ograniczone przez brak ruchomości.
A sprawność intelektualna?
Są badania, które pokazują, że trening siłowy ją zwiększa. Pamiętajmy, że mózg powstał jako narząd do sterowania ruchem. Wszystkie podstawowe czynności, które zapewniają nam przetrwanie: polowanie, przemieszczanie się, rozmnażanie – to się wszystko dzieje w ruchu, poprzez skurcze mięśniowe. To, że myślimy jest w pewnym sensie skutkiem ubocznym. Mózg przede wszystkim istnieje po to, żeby sterować ruchem i jeżeli jest w tym sterowaniu ruchem sprawny to jest w stanie lepiej pobudzać mięśnie i lepiej niuansować to pobudzenie mięśniowe, a tym samym jest to sprawniejszy mózg, który szybciej przesyła i odbiera sygnały.
A wracając do świata sportu – jakie buty noszą trenerzy?
Strzelam, że może 5-10% trenerów nosi buty barefoot. Są też różne kategorie trenerów. Są ruchowe świry, czyli trenerzy, którzy uciekają w kierunku ruchu bardziej naturalnego. Ale są też trenerzy nastawieni bardziej na trening sylwetkowy, ponieważ on jest po prostu łatwiejszy w sprzedaży i łatwiejszy do przyswojenia przez przeciętnego klienta.
Dlaczego jest łatwiejszy?
Powiem tak, jeżeli chcesz poprowadzić trening bardziej sprawnościowy to on z perspektywy klienta jest po prostu trudniejszy. Po pierwsze, rozwój jest wolniejszy. Po drugie, efekty sylwetkowe, których jednak oczekuje większość, są na początku mniej wyraźne . Po trzecie, jest dużo więcej zabawy z techniką, ruchy są bardziej skomplikowane. Oczywiście trener musi ten ruch odpowiednio skalować i dobierać ćwiczenia dostosowane do możliwości i potrzeb danej osoby.
Trening sprawnościowy będzie się wiązał z piękną i umięśnioną sylwetką, sprawnym sercem i układem krwionośnym, ale łatwiej jest pójść porobić coś na maszynach albo nawet na hantlach. Poćwiczyć ruchy izolowane i się po prostu spompować. Nie chodzi o to, że kulturystyka jest zła. Ona jest też pewnym narzędziem i metodą, którą można wykorzystywać, ale sama w sobie jest zbyt ograniczona. Nie jest w tym wyjątkowa. Joga sama w sobie też będzie zbyt ograniczona. Joginki nierzadko mają problem z mięśniami dwugłowymi, ponieważ one ciągle przebywają w pozycji rozciągniętej. Mają mało pracy wymuszającej maksymalne skurczenie mięśnia i pracę siłową.
Wróćmy do stóp, bo joga to doskonały moment. Jogę można uprawiać boso, podobnie jak różne sporty wodne. Ale większość najpopularniejszych sportów uprawia się w butach. Zastanawiam się jakich argumentów może użyć trener by przekonać kogoś do butów boso albo do treningu boso. Albo nawet tylko do tego, by ktoś takie buty lub trening boso rozważył. Bo argument podstawowy – wygoda – u wielu osób nie działa. Jest im wygodnie w ich butach. A argument zdrowotny nie działa, bo takich problemów nie odczuwa się krótkoterminowo, a czasem można przez całe życie nie zorientować się, że taki problem istniał. Bo nie mamy porównania.
Tu są dwa problemy. Pierwszy problem jest kulturowy. Przez to, że stopa jest tak rzadko pokazywana, przez wiele osób jest odbierana jako bardzo nieestetyczna część ciała. W dodatku wpadamy w błędne koło: chodzimy w tych ciasnych butach więc zaczynamy mieć haluksy. Mały palec gdzieś tam się zagina. Stopy rzeczywiście zaczynają wyglądać pokracznie i mało atrakcyjnie. Wtedy tym bardziej jesteśmy przekonani, że nie powinniśmy ich pokazywać. To jest zresztą dość zabawne. Kiedy zacząłem pokazywać stopy na Instagramie ludzie pisali do mnie „O fu”. Ale jednocześnie zaczęli pisać do mnie fetyszyści. Sprawa nie jest jednoznaczna 😉
A z przekonywaniem do przesiadki na buty barefoot jest jak z całym tym zdrowym stylem życia. Jeżeli ktoś przez 10 lat się nie wysypia, je przetworzone jedzenie, ma bardzo dużo stresu i nic z tym nie robi, to ma bardzo nisko zawieszoną poprzeczkę. Dopóki taki ktoś nie wejdzie na ten wyższy poziom, nie zacznie pewnych nawyków zmieniać, to w ogóle nie jest sobie w stanie uświadomić, że może być inaczej, lepiej.
Do tego oczywiście dochodzą te wszystkie utrudnienia typu rodzina, obowiązki, finanse, praca, „doba ma tylko 24 godziny”, „wyśpię się po śmierci” i tak dalej. Tak samo jest z butami. Ludzie są tak do tego konwencjonalnego kształtu przyzwyczajeni, że im się wydaje, że to jest super wygodne. A teraz jeszcze te ugly sneakers. Jeszcze bardziej im się rozrasta ta podeszwa…
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
Już wkrótce na blogu pojawi się dalszy ciąg naszej rozmowy. Tymczasem, jeśli zainteresowało Cię podejście Kuby do sprawności i sportu, zajrzyj na jego profil na Instagramie: @jakubsawicki_
Zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z archiwum Jakuba Sawickiego.