„Normalne buty nie są podobne do stopy”

Archiwum Historii Mówionej Domu Spotkań z Historią i Ośrodka Karta utrwaliło niezwykłą opowieść pani Aliny Okońskiej, która opowiada o butach stworzonych przez jej ojca w międzywojniu.

Wszystko zaczęło się od wpisu na Instagramie AHM, który opisywał tę historię. Okazało się jednak, że informacji jest więcej. W systemie AHM odnalazłam pełne nagranie, a dzięki pracowniczkom instytucji dotarłam także do drugiego zdjęcia i mogłam pracować z transkrypcją nagrania. Oto rezultaty!

Awantura o buty

Ale tak naprawdę wszystko zaczęło się, kiedy pani Okońska trafiła do pierwszej klasy gimnazjum. Była to klasa żeńska. W przerwach między nauką a dokazywaniem uczennice prowadziły zażarte dyskusje, a czasem awantury. Jedna z nich dotyczyła butów pani Okońskiej. Jakie to były buty? Transkrypcja z profilu AHM mówi:

„Ojciec stwierdził, że normalne buty nie są podobne do stopy, a przecież but jest futerałem na stopę… Na przykład futerał na skrzypce ma kształt skrzypiec, więc but powinien mieć kształt stopy – czyli nie ten zwężony rybi łeb, jak zazwyczaj.”

Stanisław Okoński (ojciec Aliny Okońskiej), w butach które opatentował.
Warszawa 1920/1930. Fot. zbiory Aliny Okońskiej

„Palce rozłożone rozbieżnie”

Ale transkrypcja z systemu Relacje Biograficzne (Relbio) zdradza coś ciekawego: To but powinien mieć kształt nogi, czyli nie zwężony taki rybi łeb, tylko tak jak są palce rozłożone rozbieżnie.” Wygląda na to, że sprawa butów była naprawdę istotna, skoro w zaawansowanym wieku (nagranie pochodzi z roku 2007) pani Alina wciąż pamiętała nie tylko kształt, ale też argument, który za nim przemawiał.

Trudno odmówić logiki temu rozumowaniu. Miejsce na palce to także dla mnie jeden z podstawowych argumentów na rzecz bosaków!

„Przekonał do tego mnie i mamę, nawet napisał na ten temat szereg artykułów. Było w Warszawie Towarzystwo Higieniczne, gdzie ojciec miał odczyty na temat zdrowia i tych butów właśnie.”

Popularyzacja! Tak to już zwykle bywa, że kiedy odkrywamy coś ważnego, chcemy się tym dzielić. Ludzie nie zawsze chcą słuchać, ale to nie szkodzi. Pierwszymi przekonanymi były żona i córka, a to już musiało mieć dla pana Okońskiego duże znaczenie.

„My nie Chińczycy, żeby stopy psuć”

Ale i tym razem z portalu Relbio dowiadujemy się więcej. Podczas odczytów w warszawskim Towarzystwie Higienicznym ojciec pani Aliny, Stanisław Okoński:

„mówił na temat tych nóg, że to się wszystko… że przecież my nie Chińczycy, żeby stopy psuć.”

Co miał na myśli?

Chińskie przysłowie mówi:

Piękność wymaga cierpienia; każda para zabandażowanych stóp kosztuje wannę łez.

W Chinach od X do XX wieku ciasno bandażowano stopy dziewcząt, by były jak najmniejsze. Cztery małe palce podwijano w kierunku pięty, a bandaże co tydzień zawijano coraz ciaśniej. Początkowo dotyczyło to wyższych sfer, potem zwyczaj zataczał coraz szersze kręgi, choć jego popularność była różna w różnych regionach. Ten bolesny, deformujący, okaleczający proces rozpoczynał się zwykle kiedy dziewczynki miały 5-12 lat. Zakazano go w 1912 r. wraz z proklamacją Republiki Chińskiej, ale dopiero po powstaniu Chińskiej Republiki Ludowej w 1949 r. udało się go całkowicie wyplenić.

W międzywojniu w Polsce najwyraźniej wiedziano już o tym zwyczaju skoro wiedział o nim inżynier Okoński. Czy to ten zwyczaj zainspirował go do stworzenia butów, które będą futerałem na stopę?

Odlewy, kopyta, buty

Transkrypcja Relbio:

„No i ojciec nam porobił – mnie, mamie i sobie – odlewy gipsowe ze stóp. Te odlewy zaniósł do takiego pana, co robił drewniane kopyta i on zrobił według tego odlewu to kopyto. I potem poszedł z tym kopytem do szewca i kazał robić takie buty.”

Czytałam to z szeroko otwartymi oczami, bo ja nie miałabym pojęcia jak zabrać się za zrobienie butów. Tutaj oczywiście mamy tylko szczątkowe informacje. Być może pan Okoński solidnie przygotował się do sprawy i też zaczynał od zera. Wygląda w każdym razie na to, że nie miał wcześniej do czynienia z branżą obuwniczą – według zapisów z systemu Relbio był inżynierem, który pracował w fabrykach m.in. amunicji i lokomotyw. Być może jako inżynier wiedział jak zabrać się do „robienia rzeczy” – dowolnych rzeczy?

Jako inżynier wiedział z pewnością, że wynalazki warto patentować i dlatego zdecydował się na opatentowanie swoich butów.

Urzekło mnie, że inż. Okoński wziął sprawy w swoje ręce. Znalazł rozwiązanie problemu i wprowadził je w życie. Pomogło mu na pewno (poza wykształceniem) rozpowszechnienie odpowiednich usług. Dziś wykonanie kopyta i butów na zamówienie byłoby o wiele trudniejszym zadaniem. W Warszawie na pewno bardzo drogim. W wielu innych miastach i miasteczkach – niemożliwym.

Sandałki na nogach Aliny Okońskiej (wzór obuwia opatentowany przez ojca, Stanisława). Warszawa, lata 30. Fot. zbiory Aliny Okońskiej

„Takie buty trzeba nosić”

„No i te buty to rzeczywiście były takie… one teraz to też są modne, takie szerokie, takie nie w szpic, tylko takie ścięte tutaj trochę, rombowate… I ja w tych butach wędrowałam do szkoły. To była sensacja i ze mnie się zaczęły dziewczyny śmiać, że ja w jakichś takich nieładnych butach chodzę. Ja tych butów i tej teorii ojca broniłam jak lew. Więc to chyba trwało jakiś czas, może tydzień, może więcej. Dyskusje były gorące. Ja im wbijałam w głowy to, że takie buty trzeba nosić. W końcu one się jakoś pogodziły z tym, już przestały mi dokuczać, tylko tyle że dostałam przezwisko z powodu tych butów – Racica.”

Moda kontra zdrowie. Stare kontra nowe. Konwencjonalne buty (i ból) kontra „futerał na stopy” o fizjologicznym kształcie. Przezwiska. Zmienność mód. Minęło sto lat, ale jakby nic się nie zmieniło!

I wiecie co? W nagraniu znalazłam jeszcze jedną rzecz, która była prawdziwa nie tylko w dziecińswie pani Okońskiej, ale i w moim:

„Raz jeden żeśmy z mamą pojechały do Cieszyna i można było dostać na dwadzieścia cztery godziny przepustkę na czeską stronę. Mama o tą przepustkę się wystarała i poszłyśmy przez most na czeską stronę Cieszyna. No i co ja wtedy zapamiętałam? To są wszystko takie rzeczy, które interesują dziecko. Że po tamtej stronie było bardzo dużo bananów, a tu po naszej stronie w Cieszynie tych bananów nie było.”

Z jedną różnicą. W moim dzieciństwie  ze Śląska do czeskiego Cieszyna jeździło się po przybory plastyczne, a zwłaszcza po plastelinę, nie po banany 😉

Stopy, mody i konwenanse

Dziś osoby noszące bosaki muszą się czasem zderzyć z pytaniami o styl. Osoby które rozważają przesiadkę martwią się wyglądem i opinia innych. Na pewno jest też wiele osób, które rozważały przesiadkę ze względów zdrowotnych, ale odrzuciły ją ze względów estetycznych.

Warto wziąć pod uwagę, że mimo dyktatu trendów zmieniających się jak w kalejdoskopie, mamy dziś mimo wszystko ogromną dowolność. Jednocześnie funkcjonuje zazwyczaj kilka równoważnych trendów, a przy tym mamy sporą dowolność czerpania z przeszłości. 

Sto lat temu o takiej swobodzie można było tylko pomarzyć. Odzież była nie tylko droższa, robiona i kupowana na lata. Ludzie tkwili też w mocy konwenansów, które – w moim odczuciu, choć nie jestem ekspertką – oddziaływały na nich silniej niż dziś oddziałują na nas trendy. Przy ograniczonych zasobach i przy założeniu, że ubrania miały służyć latami, prawdopodobne wydaje się, że większość osób wybierała rozwiązania konwencjonalne. Tym większą odwagą wykazał się pan Okoński, jego żona i córka Alina decydując się na noszenie niekonwencjonalnego obuwia i broniąc go zażarcie.

Tutaj kończę, ale ciekawa jestem bardzo Twojego odbioru tej historii. Zapraszam do komentarzy i na moje konto na Instagramie!

Agnieszka

Podziękowania, źródła, informacje

Bardzo dziękuję pracownicom warszawskiego Domu Spotkań z Historią za życzliwą pomoc i cenne informacje, a przede wszystkim za udostępnienie zdjęć, które zamieściłam w tekście. Każdej osobie zainteresowanej historią mówioną polecam portal Relacji Biograficznych. To ponad 2300 godzin opowieści świadków historii XX wieku i jak widzicie można tam znaleźć informacje i materiały dotyczące nie tylko Historii przez wielkie H, ale i historii prywatnej. W dodatku każde nagranie jest uzupełnione o transkrypcję, którą łatwo przeszukasz.

Rozmowę z panią Aliną Okońską nagrała (audio) Joanna Urbanek w 2007 roku w Warszawie.

Alina Okońska urodziła się w 1916 r. w Rosji, z której wraz z rodzicami wyemigrowała po rozpoczęciu rewolucji. Mieszkała następnie m.in. na Śląsku i w Warszawie, gdzie obroniła (w konspiracji) magisterium Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Po wojnie uczestniczyła w odbudowie polskiego rolnictwa m.in. pracując przy odbudowie stada zarodowego, administrując gospodarstwami i pracując przy upaństwowieniu majątków ziemskich. W latach późniejszych była naczelniczką wydziału w departamencie oświaty rolniczej w Ministerstwie Rolnictwa. W 1977 przeszła na emeryturę. Zmarła w 2017 r.

Agnieszka Wąsowska - Bosaki.pl
O mnie

Cześć, jestem Agnieszka i piszę tego bloga dla Ciebie. Jeśli masz jakieś pytania, na które jeszcze nie odpowiedziałam, napisz komentarz, odezwij się na blogu albo wyślij mi maila. Na pewno odpowiem!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Type Your Keywords: