Cześć! Witaj w pierwszym tekście na blogu Bosaki.pl! Napisałam go żeby każdy mógł zrozumieć moją drogę do butów minimalistycznych i dlaczego pytanie „czy są zdrowe?” nigdy nie było u mnie na pierwszym miejscu. Wyjaśniam tu nawet jak to się stało, że stworzyłam nowe polskie określenie na buty typu barefoot.
Mam nadzieję, że to krótkie wprowadzenie pomoże Ci wejść w świat bosaków i tego bloga.
Zaczynajmy!
Cześć, jestem Agnieszka
Jestem już dorosła, ale wciąż pamiętam jak bardzo od dziecka lubiłam swoje buty. Pierwsze wspomnienie – kolorowe trzewiki. Miały wyprofilowaną wkładkę i miały mnie uchronić przed płaskostopiem. Ale dla mnie ważne były ich żywe kolory, m.in. turkus, który uwielbiam do dziś. Spałam z nimi przy łóżku.
Drugie wspomnienie – adidasy Pumy. Dziś to może brzmieć jak oksymoron, ale wtedy tak nie było. Druga połowa ośmioklasowej podstawówki i buty, w których było mi tak wygodnie, że szybko kupiłam drugą identyczną parę.
Trzecie wspomnienie – liceum. Zupełnie płaskie zimowe buty khaki. Wtedy wydawało mi się, że mają najcieńszą na świecie podeszwę i zero obcasa, oraz że być może będą niewygodne, ale są najwspanialsze. Okazały się najwygodniejsze na świecie, nosiłam je wiele lat i być może to wyjaśnia już dlaczego moja przesiadka na bosaki była tak łatwa. Ale o tym kiedy indziej.
Moda i zdrowie
Dopiero w liceum dotarło do mnie czym jest moda. A wraz z tym odkryciem pojawiły się kolejne: że mam podbicie tak wysokie, że nie jestem w stanie wcisnąć stopy w wymarzone, klasyczne martensy; i że eleganckie skromne pantofelki, które zawsze tak mi się podobały, zdradzają, że mam duże i wysokie paluchy, które brzydko odbijają się na powierzchni buta i psują cały efekt.
W liceum wiedziałam też już, że nigdy nie będę przedkładać wyglądu ponad wygodę (i zdrowie). I choć ten wniosek był raczej efektem trudnych doświadczeń z butami niż mojej wewnętrznej mądrości, tak zostało mi do dziś.
Można powiedzieć, że miałam szczęście mogąc sobie na to pozwolić. Ale to nie do końca tak. Niewygodne buty były dla mnie po prostu tak trudne do zniesienia, że mimo dziecięcych marzeń, nie wyobrażałam już sobie pracy np. w korporacji albo kancelarii, gdzie musiałabym spędzać cały dzień na obcasach. Zamiast tego, mniej lub bardziej świadomie, wybrałam pracę w kulturze i jej okolicach, w mniejszych firmach i swobodniejszej atmosferze. Taki też był mój styl, a buty stały się jego przedłużeniem.
Jakie buty przed bosakami?
Znajdowałam na swoje “trudne” stopy wiele sposobów i wiele wspaniałych par butów doszczętnie schodziłam zanim rozpoczął się kolejny etap mojej obuwniczej przygody. W wieku 32 lat kwestie doboru obuwia miałam już w małym palcu. Dokładnie wiedziałam co chcę nosić, a czego nie. Miałam małą kolekcję świetnych butów, które mogłam nosić na każdą okazję.
[zdjęcia butów]
Ciąża to czas zmian
W 2018 r. urodziłam dziecko, a jesienią tego roku zaczęłam z przerażeniem odkrywać, że w niektórych z moich ulubionych, dobrze rozchodzony par jest mi ciasnawo. Zimą okazało się, że jedne z tych butów nadają się już tylko do oddania do sklepu charytatywnego bo chodzenie w nich powoduje ból. Słyszałam kiedyś, że w czasie ciąży stopy mogą urosnąć, ale po pierwsze myślałam, że to mija wraz z połogiem, a po drugie – że skoro nie stało się tak przy pierwszej ciąży, to jestem już bezpieczna. Nie byłam!
Nie jestem w stanie kupić cichobiegów?!
Wiosną 2019 sportowe buty, w których chodziłam na codzień, były już na tyle zniszczone, że potrzebowały zmienników. Miałam upatrzony pewien rodzaj butów, ale w sklepach spędziłam o wiele więcej czasu niż zwykle. Wszystkie buty były albo za długie, albo za wąskie. W końcu znalazłam jedne, które były OK. Pozornie. Piękne i wygodne, po pół godzinie chodzenia zaczynały powodować ból, który promieniował prawie do wysokości kolana. Nie byłam w stanie pójść w nich dalej niż do osiedlowego sklepu. Próbowałam reklamować te buty, sądziłam, że w miejscu, w którym uciskają coś musi być źle zszyte (zdarzały mi się już w życiu buty z wystającym gwoździem, więc byłam przekonana, że to jakaś wtopa producenta), ale reklamacja nie została uwzględniona. Byłam smutna i sfrustrowana do tego stopnia, że nakrzyczałam na niewinnego sprzedawcę, który (profesjonalista jakich mało) bardzo spokojnie zasugerował, żebym poszukała butów innej marki. Ochłonęłam, wznowiłam poszukiwania i… nie kupiłam butów.
W 2019 r. przemęczyłam lato w starych. Odkopałam jedne, które kupiłam kiedyś jako odrobinę za duże. Teraz uratowały sytuację. Chodziłam więcej w sandałach. Wykopywałam z szafy buty jak najbardziej rozchodzone, kupiłam też nowe, szerokie klapki (bo sandały były już za wąskie).
Ale straciłam jakikolwiek zapał do kupowania butów, bo prawie każda próba kończyła się fiaskiem. Wszystkie buty były za ciasne. Dawniej nosiłam 38/39 a teraz rozmiar 40 był zdecydowanie za mały, a 41 ciasnawy oraz znacznie za długi. Moje stopy urosły podczas drugiej ciąży, co w połączeniu z stanem wyjściowym (wysokim podbiciem i znaczną szerokością) dało bardzo niekorzystny efekt. Kupowanie butów stało się koszmarem.
A miało być jeszcze gorzej.
Ale najpierw chwila dla koleżanki
Pewnego dnia zaczęłam rozmawiać na temat moich trudnych stóp z koleżanką. Okazało się, że Weronika (z którą rozmowę przeczytacie tu niebawem) jest właśnie w trakcie przesiadki na bosaki. Pokazała mi swoje buty, opowiedziała o doświadczeniach (nie tylko z chodzenia, ale także z zamawiania butów z USA) i poleciła bloga, na którym można znaleźć więcej informacji.
Słyszałam wcześniej o butach typu barefoot, a nawet widywałam w Trójmieście ludzi w pięciopalczastych „butach”, ale dopiero od Weroniki dowiedziałam się, że buty minimalistyczne to przede wszystkim anatomiczny kształt, który być może pomieści moje stopy.
Warto było spróbować, zwłaszcza że:
Pewnego dnia odezwał się haluks
W prawej stopie pojawił się ból, który nie znikał. Nie byłam zaskoczona choć nie rozumiałam wtedy co to za deformacja ani skąd się bierze. W rodzinie haluksy nie były nowością więc popytałam starsze kobiety. Z internetu dowiedziałam się, że 35 lat to nierzadki wiek na początek problemów. Załamana zapisałam się do ortopedy.
W oczekiwaniu na wizytę sporo czytałam i rozmawiałam. Medycyna zdaje się mówić, że najlepiej robić operacje – jak najwcześniej – oraz że nie ma bezoperacyjnego sposobu na cofnięcie haluksa. Ale dziesiątki osób, w tym moja rodzina, mówi, że nosząc separatory i odpowiednie buty, była w stanie powstrzymać ból i problemy wynikające z haluksów.
Ortopeda: Pani stopy są rzeczywiście dziwne
Ortopedzie wystarczyło jedno spojrzenie na moje stopy by stwierdzić, że rozumie skąd moje problemy, bo moje stopy są rzeczywiście dziwne. Ale przyczyną ani dziwności, ani bólu jego zdaniem nie były haluksy. Kąt pomiędzy osiami wzdłużnymi pierwszej kości śródstopia i paliczka bliższego miałam w normie, a poza tym brakowało innych, towarzyszących deformacji.
Podobno zdarza się, że ból taki jak u mnie powodowany jest przez guzek w okolicy głowy pierwszej kości śródstopia (czyli w miejscu, gdzie paluch „wychodzi” ze stopy). Można go wtedy usunąć chirurgicznie. Ale u mnie takiego guzka nie było. Nie dało się nic zrobić. „Taka uroda”.
Dostałam jednak zalecenia: specjalne wkładki robione na zamówienie oraz – przede wszystkim – unikanie za wąskich butów. Wiedząc z doświadczenia, że nie jestem w stanie kupić konwencjonalnych butów o odpowiedniej szerokości zapytałam lekarza, czy nie widzi żadnych przeciwwskazań dla noszenia butów minimalistycznych. Lekarz sprawiał wrażenie, jakby nie wiedział o czym mówię, choć oczywiście robił dobrą minę do złej gry.
Wnioski? Buty boso najlepsze na (moje) haluksy
Po wizycie miałam już w głowie gotową odpowiedź. Skoro głównym zaleceniem było noszenie odpowiednio szerokich butów, a jedyne odpowiednio szerokie buty na moją stopę to bosaki (oraz lekarz nie zna żadnych konkretnych przeciwwskazań) nie ma innej rady. I tak oto podjęłam decyzję o zakupie pierwszej pary butów boso.
Co dalej? Bosaki.pl 🙂
Zakup butów okazał się trudniejszy niż sądziłam:
- brak sklepów w Polsce utrudnia przymiarki,
- skomplikowany dobór rozmiaru potrafi zniechęcić, bo liczy się już nie tylko długość, ale i szerokość buta,
- wysokie ceny nie ułatwiają zakupów „na próbę”,
- próba wyboru czegoś możliwie uniwersalnego nie jest łatwa kiedy trudno sobie wyobrazić jak ten szeroki but będzie wyglądał,
- a potem pierwsze kroki w butach dla wielu okazują się trudne.
Dużo stresu i wątpliwości!
Ale kiedy już się udało (a ból zniknął!) wpadłam na pomysł by opisać te doświadczenia i być może ułatwić innym – jeśli nie przesiadkę – to przynajmniej sam proces decyzyjny.
Wiem, że dla każdego ten proces jest inny, często wynika z bardzo różnych przyczyn. Dlatego nie chcę się ograniczać do swojego punktu widzenia i będę tutaj prezentować także inne głosy. Ale przede wszystkim stworzyłam tego bloga, by podzielić się swoimi doświadczeniami, odpowiedzieć na często pojawiające się pytania i być kimś, do kogo zawsze możecie napisać i zapytać – jak znajomą – jak mi się użytkuje takie buty.
Czujcie się tu więc jak z wizytą u dobrej znajomej – swobodnie przeglądajcie zawartość bloga i bez obaw zadawajcie pytania.