Buty minimalistyczne i rower?

Buty boso na rowerze to coś, co budziło we mnie niepokój. Niepokój tym większy, że pierwszy raz miałam tego doświadczyć na trasie ze sporym przewyższeniem, bo ten eksperyment odbywał się nad północnym brzegiem jeziora Garda. A jednak udało się!

Uwielbiam jazdę na rowerze, ale traktuję ją całkowicie rekreacyjnie. Zupełnie nie kręcą mnie kroki w kierunku “profesjonalizacji”, które dziś zyskują na popularności w każdej dyscyplinie sportu. Każdy początkujący może w byle sklepie sportowym kupić sprzęt, o jakiego 20 lat temu nie miało wielu profesjonalistów 😉 Ale to nie moja bajka. Dlatego będę pisać o jeździe alpejskimi trasami szosowo-rekreacyjnymi oraz o miejskiej jeździe na rowerze górskim po Gdańsku. Ale na koniec jest też coś dla amatorów espedeków.

Przygoda: Szosą “boso” na gravelu

Moje najstarsze bosaki mają 1,5 roku. To białe wsuwane Belenki. Pięknie mi służyły na początku przesiadki na bosaki, ale były nieco za duże. Z czasem przejęły rolę butów “roboczych”. Prace ogrodowe, letnie spacery po górach i wycieczki rowerowe to ich żywioł. Dlatego zabrałam je nad Gardę.

Moja największa obawa?

Miałam poczucie, że te miękkie buty będą oplatały pedał tak bardzo, że aż będzie mi nieprzyjemnie. Nie wiedziałam jak stopa zachowa się przy takim “rozciąganiu”. Spodziewałam się, że coś może boleć. Zakładałam nawet, że po pierwszym podjeździe będę musiała zarządzić odwrót.

Tymczasem pierwszy podjazd okazał się zdecydowanie zbyt hardkorowy żeby się po nim poddawać. Nie wykluczam, że moje tętno było tak oszałamiające, że po prostu nie dochodziły do mnie sygnały ze stóp, ale nie odczuwałam żadnych problemów – ani bólu, ani nawet dyskomfortu. A skoro nie było ich na długim, stromym podjeździe, to już nie było się czym martwić! Na pewno była to po części zasługa dużych płaskich pedałów z tworzywa.

Rutyna: MTB na mieście

Moje podejście do jazdy na rowerze widać tu dość wyraźnie. Mam rower górski bo lubię jeździć po górkach Trójmiejskiego Parku Narodowego, ale robię to na tyle rzadko, że ostatnio jeździłam tak jeszcze w konwencjonalnych Scarpach. 

Za to od września do końca listopada jeździłam nim po mieście bo odbierałam dziecko ze szkoły na rowerze i raz w tygodniu dojeżdżałam na zajęcia do Sopotu. Rower dostał nawet sakwy. A ja w bosakach śmigałam bez większych problemów. Zdarzały się jednak “wpadki-wypadki”.

Wpadki-wypadki

Wpadka  bolesna

Buty barefoot na rower

Dopóki jechałam z dzieckiem ze szkoły wszystko było OK. Dziecko narzuca tempo. Ale kiedy spieszyłam się na poranne zajęcia do Sopotu zdarzało mi się ostro startować na światłach. A jak zdarzyło się, że zapomniałam wcześniej zrzucić przerzutkę, to odczuwałam to w stopach. Pedały w moim rowerze są metalowe i mają “ząbki”, które zwiększają przyczepność. Kiedy moja stopa w miejskich botkach Groundies owijała się wokół takich pedałów, przy tak silnym nacisku odczuwałam ból w śródstopiu, który utrzymywał się potem podczas dalszej jazdy. To było niepokojące. Starałam się o tym pamiętać, jeździć z rezerwą czasową i zrzucać przerzutki. Ale życie w mieście to nie wakacje i czasem w pośpiechu problem wracał. Nauczka? Chyba trzeba zainwestować w inne pedały.

Wpadka bezbolesna

Ale była też miła niespodzianka! Nie każdy wie, że w Trójmieście jest sporo górek. Mieszkam u ich podnóża. Więc taka sytuacja: jedziemy z góry na dół. Dopiero ruszamy. Córka już wystartowała, a ja się ogarniam, wsiadam, ruszam i w tym momencie coś idzie nie tak. Czuję, że spadam, a jadę stromo w dół, więc spadam tym bardziej. W głowie już gonitwa myśli – jak mi się poszczęści to wyląduję na stopie, ale mam na sobie bosaki, zero amortyzacji przy takim lądowaniu, już kiedyś to przerabiałam i skończyło się półroczną rehabilitacją, ratunku.

Ale w tym momencie wylądowałam. Faktycznie na stopie. Rower poleciał w prawo, a ja stanęłam po lewej. Jak gdyby nigdy nic. Nie wierzyłam, że nic mnie nie boli. Niepewnie ruszałam nogą, myślałam, że może to szok blokuje czucie. Ale nic podobnego! Moje ciało genialnie zamortyzowało to lądowanie. A amortyzacja lądowań była zawsze raczej moją piętą achillesową. 

  • Czy po prostu miałam szczęście? Jasne!
  • Czy to nie był upadek z aż tak wysoka? Z pewnością. Ale wspomniana już kontuzja była spowodowana zeskoczeniem z dużo mniejszej wysokości.

Mam więc poczucie, że but boso nie był tu wcale utrudnieniem, a wsparciem. Stopa mogła pracować, palce mogły się rozpłaszczyć, nic nie utrudniało im pracy. A ciało było już do tej pracy przyzwyczajone, bo bosaki noszę od półtora roku.

A co z jazdą na rowerze całkiem boso?

Ja nie mam takiej potrzeby. Jeżdżę głównie po mieście, gdzie jazda boso nie jest przesadnie kusząca. Ale okazuje się, że to jest TEMAT. Ludzie pytają o plusy i minusy. Powstają na ten temat wątki na Quora i wpisy na blogach. Wśród największych zagrożeń wymieniane są m.in. obtarcia i urazy przy upadkach, poparzenia (postój na nagrzanym asfalcie to nic przyjemnego), ugryzienia owadów. Wśród korzyści? Przyjemność i swoboda. I chyba do tego się to sprowadza. Najwięcej bosych rowerzystów zdaje się wpisywać w ruch bikepakersów i rekreacyjnych pozamiejskich rowerzystów jednodniowych.

A teraz coś o pedałach SPD

Zacznijmy od tego, że SPD oznacza Shimano Pedaling Dynamics. Nazwa uniwersalna to teoretycznie „mechanizm zatrzaskowy”. W praktyce jednak wszyscy, których znam, używają określenia „espedeki”.

Pedały SPD nie mają “platformy”. Zamiast tego but przyczepia się do małego pedała na sztywno. To zwiększa efektywność jazdy. Pedał można nie tylko pchać w dół, ale także ciągnąć w górę, a sztywna podeszwa ogranicza wytracanie energii. Mam nadzieję, że nic nie pokręciłam, bo znam ten temat tylko z drugiej ręki.

Oczywiście są też problemy. Trzeba się nauczyć szybkiego wypinania buta z pedała. Początkujący zaliczają wiele bolesnych wywrotek przez to, że nie wypięli nogi na czas i przez to nie mogli się nią podeprzeć i uchronić przed upadkiem.

Ale innym problemem jest kształt butów SPD. Rowerzyści, którzy szukają butów z miejscem na palce nie mają lekko. Często zdarza się to kiedy w “cywilu” przesiadają się na bosaki. Z czasem stopa ulega zmianom. Zmienia się także percepcja tego co jest wygodne. I nagle okazuje się, że buty rowerowe wygodne nie są. Olly z bloga Steel Rouluer dokopał się do butów, które miały być pięciopalczastym butem rowerowym stworzonym wspólnie przez Vibram i Shimano. Niestety nie udało mu się znaleźć nic poza zapowiedziami, a i tak ostatnie wzmianki pochodzą z 2014 roku.

Vibram & Shimano - niedoszły but rowerowy barefoot PentiCleat

Problem pozostaje nierozwiązany. Można oczywiście zamawiać buty na wymiar (koszt wielu tysięcy złotych) lub szukać wśród szerokich modeli. Brakuje jednak wyraźnie szerszej oferty, która odpowiedziałaby na zmieniające się potrzeby i rosnącą świadomość rowerzystów, którzy szukają butów o kształcie stopy, ale ze sztywną podeszwą, która jest istotna dla rozwijania odpowiednich prędkości.

Buty boso i rower? Podsumujmy:

  • Czy da się jeździć na rowerze w bosakach? Da się!
  • Czy są jakieś ryzyka? Są, ale wiele zależy od tego o jakiej jeździe mówimy.
  • Czy są jakieś espedeki o kształcie stopy? Są, na wymiar.
  • Czy upadki muszą się kończyć źle? Nie muszą. Ale mogą. Jak w każdych innych butach.

Miłej jazdy!

Agnieszka

Agnieszka Wąsowska - Bosaki.pl
O mnie

Cześć, jestem Agnieszka i piszę tego bloga dla Ciebie. Jeśli masz jakieś pytania, na które jeszcze nie odpowiedziałam, napisz komentarz, odezwij się na blogu albo wyślij mi maila. Na pewno odpowiem!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Type Your Keywords: